Forum www.blackzone.66ghz.com Strona Główna

FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj
 
Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu  Forum www.blackzone.66ghz.com Strona Główna » Rozmowy, plotki, erotyka, xxx, porno, darmowe, mp3, bramka, sms, fotka, seks, sex, szkoła, ogród, dom, praca, granica, praca za granicą, darmowe, down
Autor Wiadomość
kobe81
Nowy



Dołączył: 14 Maj 2006
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wwa miastem koszykówki

PostWysłany: Śro 21:15, 17 Maj 2006

(ur. 26 stycznia 1977 w Daytona Beach, Floryda)- koszykarz New Jersey Nets w NBA. Ksywki: Air Canada, Half-man, Half-amazing i Vinsanity. Jego rodzicami są Michelle Carter-Robinson i Harry Robinson. Może miłość do koszykówki miał już we krwi (jego wujek Oliver Lee został wybrany w drafcie do NBA w 1981 roku), ale Vince zdawał się naprawdę urzekany przez tą grę, jak mówi nam legenda po raz pierwszy trafił do kosza, gdy miał 2 (!) lata. Vince zaczynał grę w Elementarnej Szkole w Daytona i kiedy miał 11 lat wykonał swój pierwszy wsad na placu zabaw niedaleko domu (miał 1.78 m wzrostu). Kiedy opowiadał o tym swojej matce wyśmiewała go, lecz powoli zaczynała w to wierzyć, ponieważ sąsiedzi Carterów potwierdzali słowa Vince'a. Wstąpił wtedy do Mainland High School i tam zakreślił swoje imię na wielkiej mapie amerykańskiej koszykówki. W całej szkole nikt nie mógł się z nim równać pod względem sportowym - był obrońcą w drużynie futbolowej, gwiazdą drużyn koszykówki i siatkówki, jak również perkusistą w szkolnym zespole. Wszystkie szkolne bandy w USA (zwłaszcza na południu) tworzyły prawdziwy show - w specjalnych ubraniach i kapeluszach chodzili po boisku (generalnie po boisku do futbolu amerykańskiego, na ulicach i różnych paradach), grali na instrumentach i tańczyli. Vince był jednym z nich, pokazując artystyczną część jego duszy, ma też miękkie strony, pisze sonaty - jak utwierdzają jego przyjaciele, którzy je przeczytali - całkiem niezłe. Vince rósł szybko - jako junior miał już 192 cm wzrostu i musiał grać zawsze jako center. Ludzie w Mainland High School ze zdumieniem patrzyli na to, jak wysoko skacze - potrafił położyć dłoń na górnej krawędzi tablicy do kosza. W tym samym roku notował średnio 25 pkt. na mecz, miał 11 zbiórek i 2 asysty, lecz Mainland odpadli w półfinale Stanu. Vince czuł się winny tamtej porażki i obiecał sobie i swoim kolegom z drużyny, że w nadchodzącym roku poprowadzi drużynę do Mistrzostwa Stanu. I oto sposób w jaki to zrobił: średnio 22 punkty, ale również 7 asyst na mecz pozwoliło zwyciężyć jego drużynie. Spektakularny show, sława, sukces drużyny i zdolności przywódcze - tego gwarancją był Vince. To spowodowało prawdziwą bitwę pomiędzy college'ami w NCAA - bo każdy z nich chciał mieć tego wielkiego człowieka w swoim składzie. Pochodzący z Florydy "Mr.Basketball", Vince musał wybierać pomiędzy 76 uniwersytetami. Była nawet mała uczelnia dla muzyków, która proponowała mu włączenie się do kampusu. Tę dziką bitwę wygrała North Carolina i Vince trafił wraz z dwoma innymi studentami pierwszego roku Antawn'em Jamisonem i Ademola Okulaja do drużyny Dona Smitha. Po jego pierwszym spotkaniu z nim Vince był bardzo zachwycony: "To trwało mniej niż godzinę" - opisuje Vince - "On mnie naprawdę zadziwił. Nie mówił mi jak dobrym graczem byłem i nie mówił mi żebym jako student pierwszego roku więcej czasu poświęcił treningowi i grze czy coś. Naprawdę nic z tego nie zrozumiałem, zanim nie wytłumaczył mi trener Smith. To jest droga którą on się kieruje. Naprawdę mnie zadziwił" - ciągnie dalej Vince - "Około godziny później zaczął mówić o koszykówce. I najlepsze jest to, że nie robił żadnych obietnic. Nie powiedział: 'Oh, jesteś świetnym graczem. Będziesz u nas zaczynał. Zrób to i tamto'. Powiedział: "Masz możliwości żeby wyjść na parkiet, grać i awansować do Final Four, jeśli tylko tego chcesz"."Po pierwszym tygodniu treningów z nim" - kontynuuje - "Usiadłem w domu i zaczęłem myśleć o tym ile się nauczyłem. Byłem zupełnie innym zawodnikiem. Młodzi gracze myślą że wiedzą o koszykówce wszystko. Trener Smith sprowadza cię na ziemię i pokazuje ci jak dużo jeszcze nie wiedziałeś". Vince przybył do kampusu ("Vince, jesteś naszym nowym Bogiem" - mówili mu ludzie) i od razu stał się wielkim przyjacielem Jamisona i Okulaji, a tercet ten od tamtej chwili nazwano "Trzema muszkieterami". Pierwszy sezon był naprawdę trudny dla Vince'a, który zaczął i skończył z wynikiem zaledwie 7,5 pkt. na mecz i 3,8 zbiórki, grając tylko kilka minut na mecz. Na początku sezonu cała presja była na nim, nie na Jamisonie czy innych graczach. Vince był widziany jako naturalny spadkobierca talentów poprzednich wielkich obrońców z North Carolina: Michael Jordan, Stackhouse i on. Zachęcony również przez rozmowę telefoniczną z Jordanem, Vince kontynuował dostosowywanie się do tego stylu gry i skończył sezon ciemnie, podczas gdy Jamison i Okulaja grali dobrze i częściej. "Zdumiewałem się dlaczego, ale nie chciałem wiedzieć. Chciałem po prostu wychodzić na boisko i udowodnić sobie, że potrafię grać lepiej" wyjaśnia Vince "Wystawiali mnie tylko na kilka minut, ale akceptowałem to, i to przez to stałem się - jak myślę - lepszym koszykarzem. Vince spędził lato oddając ok. 500 rzutów z każdej pozycji na całym parkiecie: "Chciałem być plusem a nie minusem tej drużyny" - wyjaśnia - "[W poprzednim sezonie] Nie oddawałem się drużynie tak jak powinienem. Nie grałem tak dobrze jak potrafiłem. Nie uważam że pokazywałem 100 procent swoich możliwości w każdym meczu". Vince stał się kluczowym graczem dla North Caroliny: w pierwszych 10 meczach zdobywał średnio 13,4 punktów a Tar Heels wygrało 9 meczów. Wtedy Vince doznał kontuzji biodra i Carolina przegrała 3 mecze z drużynami z Konferencji ACC - Wake Forest, Maryland i Virginia. Ale kiedy Vince wrócił do pełni zdrowia UNC pomścił porażkę z Wake Forest, pokonując team Tima Duncan’a między innymi dzięki 26 punktom Vince'a. Smith chwalił go: "Jest przyjemnie oglądać jego wyskok dosiężny, ale byłem też zachwycony jego grą w obronie". North Carolina awansowała do narodowych półfinałów gdzie grali przeciwko Arizonie. Wildcats poprawili swoją obronę w drugiej połowie i wygrali mecz, awansując do finału i później zdobywając mistrzostwo NCAA. Media i prasa opisywali Jamisona i Cartera jako "prawdopodobnie najlepszych skrzydłowych całej ligi" i pewnie wiedzieli, że sezon 1997-98 jest ich ostatnim na Chapel Hill. UNC ponownie awansowała do Final Four, w drugiej rundzie Tar Heels wyeliminowali UNC-Charlotte, dzięki świetnej grze Vince'a w defensywie przeciwko Sean'owi Colsonowi i North Carolina przeszła do "wielkiej szesnastki" po raz szesnasty w ostatnich osiemnastu latach. Wtedy Vince zatrzymał skrzydłowego Connecticut Richarda Hamiltona, który trafił tylko 5 rzutów na 21 prób i Carolina pokonała Huskies. Ale znowu w półfinałach podopieczni Deana Smitha zostali pokonani. Mimo świetnej gry Vince'a (21 pkt., 10 na 16 prób), UNC przegrała z Utah. Po raz drugi w ciągu dwóch lat Vince wrócił do domu bez jakiegokolwiek trofeum, ale jego gra bardzo się poprawiła. Możliwość skoku do profesjonalnej ligi skusiła Vince'a - postanowił umieścić swoje imię na liście draftu do NBA w 1998 roku, tak samo jak jego kolega z drużyny Antawn Jamison. Przed draftem do NBA w 1998 roku, skaut Boston Celtics Leo Papile nazwał Vince'a "najbardziej intrygującym graczem w college'u". I że "To co on robi jest niesamowite. Jak mógłbyś podawać do faceta, który może być tak 'Jordanowski'?" Nie było to tak dalekie od prawdy, patrząc na przygodę Vince'a w UNC (dwa razy z rzędu Final Four, wybrany do drugiej drużyny ligi, później do pierwszej, nagroda Naismitha i wiele więcej). Vince został wybrany w drafcie w 1998 roku z numerem 5 przez Golden State Warriors. Później został sprzedany do Toronto Raptors za Antawna Jamisona i nieokreśloną ilość gotówki. Z Raptorsami Vince'owi udało się zdobyć tytuł Rookie of the Year (najlepszy debiutant roku) w 1999 roku, zdobywając 113 na 119 możliwych głosów - czyli 95,6%. Sezon 1999/00. W swoim pierwszym sezonie Vince był liderem swojego zespółu i miał najlepsze statystyki ze wszystkich pierwszoroczniaków w punktowaniu (18,3 pkt./mecz) i blokach (1,54). Wśród pierwszoroczniaków Vince był trzeci w asystach (3,1) i double-double'ach (6), czwarty w zbiórkach (5,7), piąty w przechwytach (1,10), szósty w skuteczności rzutów z gry (.450) i ósmy w skuteczności rzutów wolnych (.761). W jego pierwszym sezonie najwięcej punktów zdobył w meczu z Houston Rockets - 32. 21 marca Carter został nazwany Graczem Tygodnia. Nie Pierwszoroczniakiem Tygodnia, Graczem Tygodnia. Był pierwszym graczem Toronto w historii który dostąpił tego zaszczytu: średnio osiągał 20 pkt., 7 zbiórek i 1,6 bloka i poprowadził Raptors do 5 wygranych z rzędu. Podczas tego tygodnia osiągał niesamowite wyniki: 20 punktów i 15 zbiórek przeciwko New Jersey czy też 28 punktów następnego dnia z Detroit Pistons. Więcej, 19 marca zdobył 26 punktów i miał 3 asysty przeciwko Clippers. Vince zakończył ten fenomenalny tydzień z 23 punktami i 12 zbiórkami przeciwko NY Knicks. Tego marca Toronto po raz pierwszy w historii odniosło w miesiącu więcej zwycięstw niż porażek. Pierwszy sezon Vince'a był obfity we wszelkiego rodzaju widowiskowe zagrania - od dwutaktów tyłem do powerdunków włącznie. O sile jego wsadów przekonał się Dik Mutombo. Tak jak Kornel David. 'Dique jeszcze pamięta jego wsad na Rucker Park. Ten dzieciak jest strasznie szybki. Dennis Scott: "Jeśli wyprowadzałbym kontratak i miał Boga po lewej stronie i Vince'a po prawej, to podałbym do Vinsanity'ego". Dzięki temu, mimo że był tylko pierwszoroczniakiem, był bardzo podziwiany w całej USA. "Przyjeżdżamy do różnych aren, a wszyscy ci kibice przychodzą, bo więdzą że Vince Carter nadchodzi", jak powiedział w wywiadzie dla Houston Chronicle Kevin Willis. "Oni to kochają". Jeszcze bardziej wprowadza w zdumienie tym sympatycznym młodym facetem fakt, że zaraz po drafcie Vince skontaktował się z organizacją pracującą dla biednych dzieci i ułożył wspólny plan działania który doprowadził do założenia jego własnej fundacji na rzecz dzieci. Tamte wysiłki sprowadziły do założenia Ambasady Nadziei pod koniec 1998 roku. Jego matka, Michelle Carter-Robinson została niekomercyjnym kierownikiem wykonawczym, a ojciec, Harry Robinson, został skarbnikiem. Po odebraniu nagrody dla najlepszego pierwszoroczniaka we wrześniu 1999 roku Vince wrócił do swojej szkoły średniej i oglądał mecz futbolu amerykańskiego Mainland-Sanford. Ale cel tej wizyty był inny. Vince chciał wydać pieniądze które zarobił za nagrodę Rookie of the Year. I tak zrobił. Dał 10.000 $ dla szkoły na rozwój bandy i programu koszykówki. Filantrop? Myślę, że jeden z największych w całej lidze. Po wywołującym wrażenie początku kariery w NBA, Vince postanowił ustabilizować swój wizerunek supergwiazdy już w swoim drugim sezonie w lidze. Z wieloma użytecznymi doświadczeniami z poprzedniego roku, zrobił ogromny postęp i był jednym z głównych kandydatów do tytułu MIP (Most Improved Player - największy postęp). Ale ważniejsze od indywidualnych sukcesów było to że pomógł Toronto Raptors awansować po raz pierwszy w historii klubu do play-offów. W tej fazie gry Kanadyjczycy szybko odpadli (0-3) po meczach z Knicks, ale Vince obiecywał zemstę. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak prorocze były jego słowa. Indywidualne statystyki Vince'a podniosły się znacznie i ostatecznie zakończył sezon w 10 najlepszych strzelców NBA ze średnią 25,7 pkt/mecz. Z jego ekspresją i radością gry na parkiecie Vince zdobył respekt i podziw fanów na całym świecie. Jego popularność potwierdziła się podczas internetowego głosowania na pierwsze piątki w Meczu Gwiazd 2000, gdy Vince zdobył najwięcej głosów ze wszystkich graczy NBA mając przy okazji ogromną przewagę. Co działo się później, podczas Weekendu Gwiazd, nie trzeba przypominać. Brawurowa walka Vince'a z limitem ludzkich możliwości, jego imponujący debiut w Meczu Gwiazd i zwycięstwo w Konkursie Wsadów zamknęły usta wszystkich krytyków. W tym samym (99-00) sezonie Vince zrozumiał że jego gra staje się trochę monotonna i postanowił poprawić się w wielu elementach - dryblingu, grze obronnej w double-team i przede wszystkim w rzutach za 3 pkt. Żeby tego dokonać, Vince zaczął ćwiczyć z chłopakami ze szkoły średniej. Jako że byli nieco niżsi od Vince'a i mniej rozwinięci fizycznie, podwajali, a nawet potrajali go w obronie. "To pomogło mi poznać podstawy gry w podwajaniu" - wyjaśnia Vince - "Później trenowałem ze studentami z college'u. Po tej fazie treningów powróciłem do normalnego planu zajęć w NBA. I zaskoczony uznałem, że nawet podczas twardej obrony mogę robić z przeciwnikami dużo więcej niż kiedykolwiek przedtem". Vince pracował również ciężko nad swoim rzutem z wyskoku. Trener Raptorsów Butch Carter był zachwycony widząc młodą gwiazdę NBA zostającą dłużej po treningach na sali, by ćwiczyć rzuty. Efekty było jasno widać podczas kolejnego sezonu, gdy Vince zakończył go zajmując szóste miejsce w generalnej klasyfikacji w skuteczności rzutów za 3 pkt. Oprócz rozwijania swoich koszykarskich umiejętności Vince robił wszystko co mógł dla społeczeństwa, pomagając najbiedniejszym dzieciom z Toronto w prowadzeniu godnego życia. Jego wysiłki aby ulepszyć standard życia rodzicom i ich dzieciom zostały zauważone przez Children's Home Society i organizacja ta nazwała go w 2000 roku "Ambasadorem Dobrej Woli" (Child Advocate-of-the-Year). Vince zakończył ten niesamowity sezon ze złotym medalem olimpijskim z Sydney. Podczas tych igrzysk był bezspornie najlepszym graczem reprezentacji USA, notując średnio: 14,7 pkt. i niemal 22 min./mecz. Podczas igrzysk wykonał niesamowity wsad przeskakując nad francuskim centrem, ale to już zupełnie inna historia. Sezon 2000/01 był bezsprzecznie najlepszy i najbardziej ekscytujący w karierze Vince'a. Wystarczy wspomnieć ponowne zwycięstwo w głosowaniu internautów do pierwszych piątek Meczu Gwiazd, najlepszy bilans meczów w historii Toronto Raptors czy awans do półfinałów Konferencji Wschodniej. Raptors wygrali najwięcej w historii, bo 47 meczów w sezonie regularnym, awansowali do play-offów i wyeliminowali po 5 gracz New York Knicks i niemal zrobili to samo w drugiej rundzie, kończąć zaledwie 1 punkt od finałów konferencji. Poczas sezonu obfitującego w niewiarygodne wydarzenia, Vince podpisał lukratywny sześcioletni kontrakt poświęcająć swoją przyszłość Toronto, wziął udział w swoim pierwszym w życiu turnieju charytatywnym, błyszczał w play-offach, podświetlał być może najbardziej ekscytujący w całej swej historii Mecz Gwiazd NBA, został czwartym strzelcem całej NBA, ukończył studia na uniwersytecie i zbierał dziesiątki lub nawet setki innych ważnych nagród. "Tyle wydarzyło się podczas ostatniego roku" - powiedział Vince - "Muszę teraz wszystko spokojnie przemyśleć i wypocząć". Na koszykarskim parkiecie Vince poprawił się w wielu elementach. Szczególnie poprawił rzut za 3 punkty, stając się jednym z najlepszych specjalistów od tego elementu w całej NBA. Pracował również nad grą zespołową. W porównaniu z poprzednimi dwoma laty Vince wykreował mnóstwo okazji do rzutów dla kolegów z drużyny. Pracował również nad kontrolą piłki, dryblingiem, zwodami, które fani zawsze podziwiają. Niewątpliwie był to najjaśniejszy sezon w karierze Vince'a jak do tej pory. Ale należy zapamiętać też, że Vince'a po raz pierwszy w życiu trapiły seryjne kontuzje. Jednak również tą bitwę - przeciwko ludzkim niepomyślnościom - Vince wygrał. Problem jego "skaczących kolan" rozpoczął się na początku meczu przeciwko Bulls 26 listopada w Air Canada Centre, powodując przymusowy odpoczynek w kolejnych pięciu meczach Toronto. Vince odczuwał kontuzję przez wiele miesięcy, ale nigdy się nie poddał i kontynuował podbój NBA, pomijając tylko 7 gier w sezonie zasadniczym. To jest najlepsza ilustracja jego odważnego i nieugiętego charakteru, mimo że jeden z lekarzy radził mu odpocząć od koszykówki przynajmniej miesiąc. Mo Pete skomentował: "Aktualnie nie ma koszykarza który potrafiłby go zatrzymać. Grał z kontuzją prawie cały sezon, a wciąż potrafił rzucać po 30 czy nawet 40 punktów w meczu. Jest niesamowity. Mogę tylko wyobrażać sobie jakim świetnym graczem będzie za około 5 lat". Najgorsze przychodzi na końcu? Vince przychodzi pierwszy. "Nie narzekam na kontuzję, nie denerwuję się nią. Ja po prostu gram dalej" - odpowiada Carter na pytanie o jego stan zdrowia podczas sezonu. Vince wierzy w swoje umiejętności - coś, co jest charakterystyczne tylko dla najlepszych graczy. Nawet wtedy, gdy nie trafił decydującego o awansie do finału konferencji rzutu, nie stracił poczucia własnej godności. Prawdopodobnie najbardziej spektakularny indywidualny wyczyn osiągnął Vince 11 maja, gdy zdobył 50 punktów i poprowadził Toronto do zwycięstwa nad Philadelphia 76ers 102-78 i pomógł objąć prowadzenie w serii 2-1. Trafił 9 razy za 3 punkty wyrównując rekord play-offów, w tym 8 rzucił w pierwszych dwóch kwartach. Od tamtego dnia nazwisko Vince'a porównuje się z Larrym Birdem, Craigiem Hodgesem czy Reggiem Millerem, najlepszymi rewolwerowcami w historii NBA. "Był fenomenalny" - powiedział Wilkens po 3 meczu w serii z Philadelphią. Rozszerzmy to trochę - Vince był fenomenalny przez cały rok. Wbrew problemom z kolanem nie zapomniał swoich zwodów, kontynuował wykonywanie swoich nieprawdopodobnych wsadów, do których przyzwyczaił nas przez poprzednie 2 lata kariery. I, dla korzyści zespołu, stał się wszechstronniejszym zawodnikiem. Nic dodać nic ująć. Sezon 2001/02. To co nie przeszkodziło mu we wspaniałej grze w sezonie 2000-01, stało się główną przyczyną słabszej gry w sezonie 2001-02. Kontuzja kolana się odnowiła i wyłączyła Vince’a z gry na 22 mecze w sezonie zasadniczym i play-offy, do których Toronto dostało się po wspaniałej końcówce sezonu, w której jednak nie odegrało większej roli przegrywając 3-2 z Detroit Pistons już w pierwszej rundzie. Indywidualne statystyki Cartera pogorszyły się minimalnie, ale nie było to ogromną niespodzianką, zwłaszcza, że Vince starał się wspierać swój team mimo kontuzji grając z okładem na kolanie, ale jego gra nie przynosiła rezultatów, więc gdy szansa na play-offy przepadła postanowił nie ryzykować pogłębienia się kontuzji. Mimo braku swej gwiazdy Raptors wygrali 9 z ostatnich 11 meczów i rzutem na taśmę awansowali do play-off. Vince wciąż był najlepszym strzelcem drużyny (24,7), znacznie spadła jednak jego skuteczność z gry. Po raz kolejny wygrał głosowanie do pierwszych piątek All-Star Game, w której jednak nie wystąpił właśnie ze względu na kontuzję. Sezon 2002/03 miał należeć do Cartera. Świeży, zdrowy, chętny gry, miał udowodnić całemu światu w swoją wartość. Niestety już w 3 meczu sezonu zasadniczego z Houston odnowiła mu się kontuzja, która wykluczyła go na 10 spotkań. Raptors przegrywali mecz za meczem, więc Vince postanowił wspomóc drużynę mimo kontuzji. Po kolejnych 7 meczach jednak Carter nie wytrzymał. Kolejna jego przerwa trwała od 11.12.02 do 22.01.03 roku. Air Canada opuścił 23 spotkania z rzędu i powrócił dopiero 26 stycznia (w swoje urodziny) na mecz z Sacramento, który ekipa z Kanady wygrała, a VC zdobył 22 punkty. Wszystko zaczęło się stabilizować, Carter znów został wybrany do pierwszej piątki Wschodu na mecz All-Star (chociaż tym razem nie wygrał w ogólnej klasyfikacji). Swoje miejsce oddał jednak legendzie koszykówki Michaelowi Jordanowi, dla którego był to ostatni sezon w NBA. Carter w Meczu Gwiazd zdobył 9 punktów wchodząc z ławki, trzeba jednak zaznaczyć, że miał w 2 dogrywce tego meczu sporo czasu na zdobycie punktów, lecz nie trafiał i Wschód przegrał 10 punktami 155-145. Ważne było jednak to, że Vince grał a nie siedział na ławce z kontuzją. Mimo jego obecności Raptors jednak wcale nie polepszyli swojego bilansu i na 6 spotkań przed końcem sezonu, gdy jasne było już, że Raptors do play-off nie wejdą, postanowił dać odpocząć wciąż nie wyleczonemu kolanu. Toronto zakończyło sezon z fatalnym bilansem, co dawało jednak szansę na wysoką pozycję w drafcie 2003. Indywidualne statystyki Cartera znów nieco się pogorszyły, ale można to zrozumieć ze względu na kontuzję, przez którą Vince opuścił aż 41 spotkań w sezonie zasadniczym. W sierpniu VC wskoczył na miejsce mającego kłopoty z prawem Kobego Bryanta do reprezentacji USA walczącej w turnieju kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich w Atenach. W Portoryko gracze z USA byli zdecydowanie najlepsi a sam Vince popisywał się fantastycznymi zagraniami, jak za dawnych czasów.

Wiele osób zadawało sobie pytanie, co Raptors – z Carterem i Chrisem Boshem – numerem 4 draftu – osiągną w nowym sezonie. Fachowcy sprzeczali się, czy Vinsanity zdoła się podnieść i wprowadzić Toronto do play-off, w większości jednak nie dając wiary tej tezie. Vince – mimo że wciąż pod ogromną presją – nie poddawał się i wierzył w siebie. Już w pierwszym meczu, z New Jersey, zdobył 39 punktów i w Toronto odżyły nadzieje. Przez długi czas Carter utrzymywał się w pierwszej 10 strzelców, mając średnią około 21 punktów, znów zachwycając pięknymi i energicznymi wsadami i często rzutami w ostatnich sekundach decydując o sukcesie swojej drużyny. Na półmetku sezonu Toronto było na 6 miejscu w Konferencji Wschodniej z zerowym bilansem zwycięstw i porażek, a Vince znów wygrał głosowanie do pierwszych piątek Meczu Gwiazd, zbierając ponad 2.100.000 głosów. Niegroźna kontuzja kostki wykluczyła go z 3 spotkań, w których drużyna prowadzona przez nowego trenera Kevina O’Neilla przegrała. Sam Carter był liderem drużyny, polepszając swoje statystyki zwłaszcza w asystach i zbiórkach. Chodziły słuchy, że VC bardzo dobrze żył z O’Neillem, układając z nim przy wspólnych obiadach taktykę na najbliższe spotkania.

Przed sezonem 2004/2005 w drużynie Raptors zaszły spore zmiany - nowy generalny menadżer i trzeci w przeciągu czterech lat trener - Sam Mitchell. Obaj od razu poinformowali o rebudowie drużyny, co Carterowi się mocno nie spodobało. Krążyły plotki, że zaczyna się zastanawiać nad zmianą klubu, aż w końcu głośno przemówił, najprawdopodobniej zobaczywszy że udało się to już Tracy'emu McGrady'emu i Shaq'owi O'Neal'owi. W mediach wybuchła burza - Carter, symbol Raptors zdecydował się na odejście. Kibice się na niego obrazili i buczeli przy każdym kontakcie z piłką. Sam Carter grał przeciętnie, krótko, nieskutecznie, z powodu słabych morali oraz kostrukcji gry Sama Mitchell'a, nie wykazującego większego poszanowania dla zawodników i od początku nalegającego na jak najszybsze oddanie Vince'a do innej drużyny. Na początku grudnia koszykarz doznał kontuzji ścięgna, i podczas rekonwalescencji, 17 grudnia 2004 roku, został sprzedany do New Jersey Nets w zamian za Erica Williams'a, Aarona Williams'a, Alonzon Mourning'a oraz 2 picki w 1 rundzie draftu. Był to jeden z najbardziej jednostronnych transferów ostatnich lat NBA - Mourning w ogóle nie stawił się w Toronto, a Williamsowie grzali ławę. Vince natomiast u boku Jasona Kidd'a i Richarda Jefferson'a odrodził się wyśmienicie. Znów gra po 40 minut w meczu, jest najlepszym strzelcem drużyny, a na jego twarzy gości uśmiech. Zamknął usta krytykom, rzucając ponad 40 punktów drużynom z San Antonio i Detroit, czyli teamom najlepszym pod względem obrony w NBA. Mimo kontuzji Jefferson'a, do spółki z J-Kidd'em Vince poprowadził swoją drużynę do fazy Play-Off, prezentując fenomenalną formę w końcówce sezonu. W PO jednak Nets szybko odpadli z jedną z najsilniejszych drużyn Konferencji Wschodniej, Miami Heat.
źródło:wikipedia.pl


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Carmelo15
Administrator



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:22, 17 Maj 2006

Wow .. sporo tego jest Wink postaram się przeczytać Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

 

Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: Theme zoneCopper designed by yassineb.
Regulamin